Przejdź do treści

Sylwetki

Jerzy Łysak – „Z wojskami kolejowymi przemierzałem Polskę”

Jerzy Łysak w swoim gabinecie, kiedy pełnił funkcję szefa przewozów wojskowych przy Południowej Dyrekcji Kolei

Dlaczego podjęto decyzję o budowie kolejki wąskotorowej, która dziś jest atrakcją turystyczną Bieszczad? Z czym musieli zmierzyć się budujący tę kolejkę? W sentymentalną podróż po Bieszczadach lat 50-tych, pełną niesamowitych, czasem niebezpiecznych zdarzeń ale także ciekawych spotkań, zabiera dziś czytelników pułkownik Jerzy Łysak, dowódca wojsk kolejowych, odznaczony medalem Zasłużony Bieszczadom – jeden z ostatnich żyjących budowniczych kolejki w Bieszczadach, oraz jego żona Teresa Łysak. Wraz z każdym kilometrem kolejki bieszczadzkiej przemierzali tę krainę, a teraz dzielą się wspomnieniami.

Państwo Łysakowie razem mają 189 lat, a małżeństwem są od 72 lat. To świadkowie historii, pamiętający czasy II wojny światowej, czasy PRL-u, przemian w Polsce po 1989 roku. Opowiadają wartko, ze swadą i dowcipem – nie tylko o Bieszczadach, służbie wojskowej, ale i o zwyczajnym życiu. Jak z dzisiejszej perspektywy patrzą na tamten świat?

O tym wszystkim dowiedzą się Państwo z wywiadu, którego zechcieli udzielić portalowi Senioralna Małopolska.

Zapraszamy do lektury.

Jerzy Łysak – ur. w 1927 r., pułkownik wojska polskiego, pełniący służbę w wojskach kolejowych w latach 1950-1989. Brał udział w formowaniu, a tak naprawdę odtwarzaniu wojsk kolejowych w strukturach wojska polskiego po II wojnie światowej. Żywy świadek historii, pierwszy budowniczy kolejki wąskotorowej w Bieszczadach, odznaczony medalem Zasłużony Bieszczadom dowódca plutonu (i późniejszy dowódca pułku) w 30. Szkolnej Kompanii Oficerów Rezerwy z zadaniem szkolenia oficerów na stanowiska dowódców plutonów jednostek kolejowych. Od 1951 r. pozostaje w szczęśliwym związku małżeńskim z Teresą Łysak ur. w 1930 r. Są rodzicami dwójki dzieci, dziadkami i pradziadkami.

Rozmawia: Małgorzata Grenda – Zespół redakcyjny portalu Senioralna Małopolska Departament Rozwoju Regionu

Małgorzata Grenda: Służył Pan w wojskach kolejowych i zawiadywał budową kolejki bieszczadzkiej.

Jerzy Łysak: W 1950 tworzyły się po wojnie wojska kolejowe. I ja jako pierwszy oficer, w mundurze zielonym (mundur zielony noszony przez wojska kolejowe wynikał z faktu, że jednostka została utworzona na bazie jednostek marynarki wojennej – przyp. J. Łysak) zostałem skierowany do wojsk kolejowych w Darłowie, a stamtąd przeniesiono mnie do Przemyśla w 1956 r., gdzie stacjonował 3. batalion wojsk kolejowych i ja byłem jego dowódcą. Zostałem skierowany do budowy kolejki bieszczadzkiej na linii Cisna – Wetlina.

MG: Czy wojsko było wykonawcą tych robót?

: Głównym wykonawcą było przedsiębiorstwo robót kolejowych nr 9, tzw. PRK-ka z Krakowa, przedsiębiorstwo cywilne, a wojsko, czyli mój batalion, pełniło funkcję podwykonawcy, bo my, wojskowi, w ramach praktycznego szkolenia wchodziliśmy na pewne roboty i ja jako dowódca wojsk kolejowych dostałem zadanie zbudowania tej kolejki. Był to batalion wzmocniony rezerwistami.

MG: Po co kolej bieszczadzka w ogóle powstała?

: Decyzja należała prawdopodobnie do Okręgu Lasów Państwowych, zwłaszcza że za Wetliną rosła puszcza bukowa. To jest ogromna ilość drewna, a potrzebne było drewno po prostu, więc trzeba było te buki wyciąć. Ta kolejka zaczęła później pełnić funkcję turystyczną, ale początkowo służyć miała do przewozu drewna. Powstała ona na bazie tzw. kolei jugosławiańskiej, o prześwicie torów 1000 milimetrów.

MG: Ile trwały prace i jak wyglądały?

: Ona chyba do tej pory nie jest ukończona zgodnie z planem. W pierwszym roku budowy, to jest w 1956, zbudowaliśmy odcinek o długości około 8 kilometrów na linii Cisna – Przysłup. Pamiętam, jak mieszkaliśmy na Przysłupie, na wielkim polu stał obóz namiotów, w których mieszkaliśmy, a u góry był nasyp formowany dla kolei. Początkowo miała ona biec północnymi stokami Bieszczad, ale nikt nie zbadał, że tam były skały łupkowe i kiedy zbudowaliśmy już tor, pewnego dnia przyszła burza, padały ulewne deszcze, w wyniku czego całym wzgórzem wraz ze świerkami grubości 40 cm zsunął się on do potoku. Sprawa trafiła do sądu arbitrażowego w Rzeszowie, przed którym musiałem bronić technicznych spraw budowy. Wtedy udowodniłem, że to była wina skał łupkowych, które zostały zalane wodą i nastąpiło osuniecie się całej góry. Nie była to wina zaniedbań budowniczych. Naprawiliśmy szkody i finalnie kolejka funkcjonowała do Przysłupia, gdzie była stacja.

Kolejka Bieszczadzka na szlaku Nowy Łupków – Cisna, Bieszczady 1956 roku
Kolejka Bieszczadzka na szlaku Nowy Łupków – Cisna, Bieszczady 1956 roku/ fot. archiwum prywatne

JŁ: W 1957 r. kolejka miała być budowana dalej do Wetliny. Ja rozpocząłem tę budowę, ale zostałem odwołany i wezwany do Przemyśla, gdzie dostałem rozkaz formowania pułku kolejowego. Nie dokończyłem tej misji, bo w roku 1958 zostałem skierowany do Akademii Sztabu Generalnego w Darłowie i po egzaminach, jesienią następnego roku wróciłem do Przemyśla i cały ten pułk z rodzinami i majątkiem przedyslokowałem do Inowrocławia, gdzie spędziłem 12 lat. Widzi Pani, ja życiowo jestem związany z wojskami kolejowymi, odkąd one powstały po II wojnie światowej i wraz z nimi przewędrowałem całą Polskę.



Przejdź na górę